Strony

01 maja 2014

Paul Hoffman - Aniol Śmierci

Po upadku Memphis Thomas Cale powraca do upiornego Sanktuarium. W ślad za nim podążają jego przyjaciele – Mętny Henri, Kleist i IdrysPukke. Jednak Kleist szybko opuszcza kompanię, by spróbować ułożyć sobie na nowo życie wśród Kleftów, zbójeckich górali. U boku chłopaka pozostaje tylko Henri. Zakon ma wobec Cale’a dalekosiężne plany... Odkupiciel angażuje młodzieńca do realizacji swej wizji – Cale, niegdyś jedyny niepokorny i skłonny do współczucia uczeń zgromadzenia, teraz ma stać się Aniołem Śmierci, wcielonym boskim gniewem, ostatecznym narzędziem zniszczenia. Upadek ludzkości i krwawa łaźnia są konieczne, jak mówi Bosco. Jedynie poprzez zniszczenie możliwe są powtórne narodziny świata, powtórne stworzenie. Cale wydaje się akceptować swój los – przeznaczenie niszczyciela świata. Absolutna potęga jest w zasięgu jego ręki, chłopak ma pod swoim dowództwem potężny oddział przyboczny, dwustu czyśćcowych skazańców. Pierwsze zadanie kończy się spektakularnym sukcesem... Już niebawem Cale stanie na czele największej armii odkupicieli i rozpocznie krwawe dzieło zbawienia. Jednak dusza Cale’a jest bardziej skomplikowana niż mogliby przypuszczać jego mentorzy. Miotany sprzecznymi odczuciami, zrozpaczony, chory z nienawiści młodzieniec nie jest narzędziem idealnym – wystarczy jeden błąd odkupicieli, by Cale zszedł z przeznaczonej mu ścieżki.


Łatwiej uwierzyć w wielkie kłamstwo niż w małe, w proste łatwiej niż w bardzo wymyślne.”

Pierwsza część ujęła mnie, więc musiałam sięgnąć po „Anioła Śmierci”. Mimo, że „Lewą rękę Boga” przeczytałam dosyć dawno, nadal pamiętałam najważniejsze wątki.

W tej części niektóre momenty powodowały, że chciałam wybuchnąć śmiechem lecz musiałam się powstrzymać (co było ciężkim zadaniem), jako że czytałam ją podczas lekcji w szkole. Nadal nie mogę zapomnieć pewnych fragmentów („Mój Boże, ukradli papieżowi kutasa!” - zabójcze :D).

Co do samych bohaterów i historii. Spodziewałam się czegoś innego. Miałam nadzieję, że Cale zrobi szybciej to co zrobił pod sam koniec powieści. Jest to postać bardzo skomplikowana – z jednej strony to zabójca, który morduje z zimną krwią, ale potrafi być dobrym przyjacielem. Pomimo wszystkich jego wad, szczerze go polubiłam – jest to po prostu nastolatek, którym nikt się opiekował. Autor dobrze wykreował również inne postacie – Mętnego Henriego, Kleista czy IddrysPukkego. Chociaż szkoda, że do niektórych nie wracamy prawie w ogóle. Nadal przerażającymi postaciami są Odkupiciele, którzy nie wahają się zabić, aby osiągnąć cel. Ich religia również nie jest przyjemna. Świetna narracja – narrator opowiada z pasją. Paul Hoffman wymieszał w swojej książce rzeczywistość z fantastyką. Łączy on prawdziwe miasta i państwa z wytworami jego fantazji. Mamy nawet tu do czynienia z Górnym Śląskiem, Ukrainą czy Szwajcarią. Trochę męczyły mnie te wszystkie bitwy jakimi uraczył nas autor – po prostu tego rozlewu krwi było za dużo, mógł trochę odpuścić.
Muszę stwierdzić, że seria ta jak na razie znajduje się na półce „ulubione”. Teraz trzeba tylko czekać na ostatnią część trylogii o Thomasie Cale'u. A premiera już niedługo.
 
Moja ocena: 5/6

Tytuł: Anioł Śmierci
Tytuł oryginalny: The Last Four Things
Seria: Lewa Ręka Boga/The Left Hand of God #2
Autor: Paul Hoffman
Premiera: 30.05.2012r.
Ilość stron: 447
Wydawca: Wydawnictwo Albatros
Cena: 34,90 zł




Recenzja bierze udział w wyzwaniu:
http://magicznyswiatksiazki.pl/czytam-fantastyke-2014/

1 komentarz:

  1. Nie czytałam jeszcze tej serii, ale widzę, że coś dla mnie. :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku/Czytelniczko!
Cieszę się, że dotarliście aż tutaj i mam nadzieję, że Wam się podoba :D A skoro już tu zajrzałeś/aś zostaw proszę po sobie ślad w postaci komentarza. Będzie mi bardzo miło przeczytać każdy i postaram się odpowiedzieć na wszystkie. Będą one także świetną zachętą do dalszej pracy :D. A jeśli masz jakieś pytanie - nie bój się go zadać ;)
Grace Holloway