Strony

30 czerwca 2016

Michał Gołkowski - Komornik



 
Nadchodzi koniec. Ale taki w cholerę prawdziwy, biblijny. Ziemia zatrzymuje się, gwiazdy spadają, woda zamienia się w krew. Umarli wstają z grobów, otwiera się otchłań. Państwa upadają, brat powstaje przeciw bratu, a dzieci podnoszą rękę na rodziców. Widać, że lada chwila świat spłonie. Tylko że coś w systemie nie zaskoczyło. Generalnie, zasadniczo i pobieżnie: zamiast bomby termojądrowej wychodzi fajerwerk. Bo ludzi jest dużo za dużo, o wiele więcej, niż gdy święty Jan spisywał ostatnie wersety swego dzieła. Technologia poszła mocno naprzód, więc przed rydwanem jeźdźca Apokalipsy można uciec, pedałując na rowerze. O dziwo, w ogóle nikt nie chce umierać, nawet jeśli plakaty i ulotki reklamowe obiecują Życie Wieczne w jaskrawych barwach pasteli. I tak to zostaje - na wpół rozbabrana Apokalipsa.
W końcu ktoś na Górze decyduje, że trzeba ten burdel ogarnąć. Powołani zostają do życia Aniołowie Apokryficzni. Postawione zostaje przed nimi proste zadanie: jak najszybciej i najskuteczniej rozporządzić masą upadłościową, w którą zamieniła się nasza Ziemia. Mają dokonać inwentaryzacji, zdecydować co zrobić ze stanem zastanym, zlikwidować środki trwałe, upłynnić aktywa, wymieść brudy, zgasić światło i oddać klucz na portierni. Co robią Apokryficzni, przez ludzi wymyśleni, przez ludzi napisani i myślący częściowo jak ludzie? Najkrócej mówiąc decydują, że mają to w dupie. Że nie mają kompetencji i im się nie chce. Zwalają czarną robotę na ludzi. Na ziemię zstępują Komornicy.
Książkę dostałam w prezencie na urodziny od brata, więc nie mogłam jej nie przeczytać. O autorze słyszałam, ale nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z jego twórczością.

Głównym bohaterem jest Ezekiel Siódmy – dla przyjaciół Zek. Mężczyzna jest Komornikiem – czyli w skrócie, płatnym mordercą na usługach Góry. Ezekiel nie obawia się użyć swojego miecza, a wręcz czasami to uwielbia. Komornik po stracie swojej rodziny wie, że nie ma nic do stracenia. Muszę przyznać, że czytając miałam wrażenie, że jest to męski świat, gdyż dominują w niej właśnie męskie postacie, a brakowało mi trochę kobiecych – co prawda pojawiają się, ale bardzo rzadko.

Autor wykreował bardzo mroczny świat, który z łatwością można sobie wyobrazić, gdyż pozwalają na to barwne opisy. Dobrym pomysłem było nie podawanie żadnych nazw miast i ulic, przez co ma się wrażenie, że akcja może mieć miejsce nawet w naszym miejscu zamieszkania. Powieść jest specyficzna, ale nie zbyt oryginalna, gdyż motyw złych aniołów pojawiał się w kilku książkach Fragmentami miałam wrażenie, że czytam powieść Susan Ee „Angelfall” – to przez zawarcie w „Komorniku” fantastycznych postaci, m. in. Skorpionów (które właśnie pojawiły się w powieści pani Ee). Niektórych może odrzucić język powieści, gdyż Michał Gołkowski nie obawia się użycia wszelkiego rodzaju przekleństw. Czytając można się również pośmiać – zwłaszcza przez dialogi pomiędzy bohaterami.

Podsumowując, książka nie wypada źle, a nawet mi się podobała. Jeśli pojawi się drugi tom, to pewnie po niego sięgnę.


Moja ocena: 4-/6

Tytuł: Komornik
Seria: Komornik #1
Autor: Michał Gołkowski
Premiera: 8.03.2016r.
Ilość stron: 504
Wydawca: Wydawnictwo Fabryka Słów
Cena: 39,90 zł
 


Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykę, Czytam Opasłe Tomiska 2016.

26 czerwca 2016

Terry Pratchett - Nacja




W świecie przypominającym nasz, lecz będącym jego alternatywną wersją, wybucha epidemia, a wielka fala powoduje ogromne zniszczenia. Większość ludzi ginie, cywilizacja się chwieje. Tymczasem na małej, zagubionej pośrodku oceanu wyspie o nazwie Nacja przy życiu pozostaje jako jedyny nastoletni Mau. Nie jest już chłopcem, ale też nie stał się jeszcze mężczyzną – kataklizm przerwał obrzęd inicjacji. Musi się zmierzyć z utratą najbliższych, wyrzutami Praojców i złością na bogów oraz rozpocząć życie na nowo w samotności. Tylko że Mau nie jest na wyspie sam – przebywa na niej dziewczynka z rozbitego statku, a wkrótce zaczną pojawiać się ocaleli ludzie. Nie wszyscy jednak mają pokojowe zamiary, zwłaszcza plemię ludożerców...

Z twórczością Terry’ego Pratchetta miałam już do czynienia, a „Nację” chciałam przeczytać już od jakiegoś czasu, więc jak tylko zobaczyłam ją na półce w bibliotece to musiałam po nią sięgnąć.

Głównymi bohaterami są Mau i Ermintruda aka Daphne. Nastolatkowie nie mogą się różnić bardziej – chłopak żyje w zamkniętej enklawie, Nacji, na wyspie w zgodzie z naturą, a dziewczyna jest spadkobierczynią jednego z największych rodów królewskich. W wyniku wielkiej katastrofy Daphne trafia na Nację. Dziewczyna wraz z Mau muszą nauczyć się porozumiewać, aby przetrwać (z czego potrafiły wyniknąć śmieszne sytuacje). Mau to przywódca, jest pomysłowy i inteligentny, chociaż trochę zbyt dojrzały jak na swój wiek. Daphne, pomimo tego, ze pochodzi z bogatej rodziny, jest bardziej zainteresowana nauką, niż sukienkami czy pieniędzmi. Reszta z bohaterów też została dobrze wykreowana.

„Nacja” jest powieścią bardziej filozoficzną, niż pełną akcji. Oczywiście, pojawiają się fragmenty, które zwiększają napięcie, ale większość książki poświęcona została na rozważania – czy istnieje Bóg? Czy coś kontroluje naszym życiem? Czy istnieje coś po śmierci? Dlaczego ktoś żyje, a ktoś inny umiera? I wiele innych, podobnych pytań zadają Mau i Daphne podczas swoich opowieści. „Nację” czytało się momentami dość ciężko. Autor wykreował ciekawy, alternatywny świat, ze swoimi wierzeniami oraz historią. Książka dzięki swojej nietypowości na pewno zostanie w pamięci.


Moja ocena: 3+/6

Tytuł: Nacja
Tytuł oryginalny: Nation
Seria: ---
Autor: Terry Pratchett
Premiera: 20.05.2009r.
Ilość stron: 424
Wydawca: Wydawnictwo Rebis
Cena: 39,90 zł
 



Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Czytam fantastykę, Czytam Opasłe Tomiska 2016.