Ziemię ogarnęły ciemności. Państwa upadły, szpitale, szkoły i urzędy stoją
puste, nie działają komórki. Za dnia na ulicach rządzą brutalne gangi.
Prawdziwą grozę budzą jednak oni – bezwzględni Najeźdźcy. Anioły. Niektóre
piękne, inne jakby wyjęte z najgorszych koszmarów, a wszystkie nadludzko potężne.
Przez wieki uważaliśmy je za swoich stróżów, teraz sieją śmierć. Dlaczego
zstąpiły na ziemię? Z czyjego rozkazu? Jaki mają plan? Czy ludzie zdołają im
się przeciwstawić?
„Wszystkie uczucia wpycham do sejfu i zatrzaskuję za
nimi grube, trzymetrowe drzwi - na wypadek, gdyby któremuś zachciało się
wydostać.”
Penryn musi
żyć w świecie, który popadł w ruinę. Największe miasta zostały totalnie
zniszczone, nie działa elektryczność i trzeba walczyć o najmniejszy okruszek
jedzenia. Dziewczyna dźwiga niesamowity ciężar na swoich barkach. Musi bowiem
opiekować się swoją młodszą, siedmioletnią siostrą, która jest niepełnosprawna,
gdyż jej matka jest chora psychicznie (z tego co udało mi się zrozumieć
wynikało, że ma schizofrenię). Bohaterkę poznajemy w momencie, gdy wraz z
rodziną, pod osłoną nocy próbuje się przedostać przez miasto i staje się
świadkiem walki aniołów. Zostaje porwana jej siostra. Penryn ratuje rannego,
pozbawionego skrzydeł anioła i próbuje go wykorzystać do własnych celów.
Niesamowicie podobała mi się postawa Penryn – jej gotowość do oddania życia za
bliskich oraz lojalność. Dziewczyna wykazuje się niezwykłym sprytem oraz
pomysłowością podczas całej swojej podróży.
„Angelfall” nie możemy zaliczyć do żadnego gatunku, to mieszanina urban fantasy, paranormal romaaszej wiary jest dobre, niesie pokój i tak dalej jako odwrotności było strzałem w dziesiątkę. Główna para bohaterów została naprawdę świetnie wykreowana, tak samo jak i świat przedstawiony w powieści. Cechuje go brutalność, mnóstwo w nim śmierci i zniszczenia, a nawet pojawiają się elementy kanibalizmu. Zaś dialogi pomiędzy Penryn a Raffem wprawiały mnie w wesoły nastrój. Historię poznajemy z punktu widzenia Penryn, możemy wejść w jej umysł i dowiedzieć się, co sądzi o danej sytuacji. Nie możemy narzekać na nudę, gdyż cały czas coś się dzieje, nawet już na samym początku. Uwagę przykuwa okładka oraz wypisane na niej słowa:
Aniele, stróżu mój…
szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się.
Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem.
Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem.
Książkę o podobnej tematyce (anioły = śmierć,
zło) już czytałam. Nosi ona tytuł „Anioł” i jest autorstwa L. A. Weatherly. Ona
również mi się podała. Susan Ee miała niesamowity pomysł i w pełni go
wykorzystała. Teraz nie pozostaje nic innego jak czekać na drugą część.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku/Czytelniczko!
Cieszę się, że dotarliście aż tutaj i mam nadzieję, że Wam się podoba :D A skoro już tu zajrzałeś/aś zostaw proszę po sobie ślad w postaci komentarza. Będzie mi bardzo miło przeczytać każdy i postaram się odpowiedzieć na wszystkie. Będą one także świetną zachętą do dalszej pracy :D. A jeśli masz jakieś pytanie - nie bój się go zadać ;)
Grace Holloway