Nadchodzi koniec.
Ale taki w cholerę prawdziwy, biblijny. Ziemia zatrzymuje się, gwiazdy spadają,
woda zamienia się w krew. Umarli wstają z grobów, otwiera się otchłań. Państwa
upadają, brat powstaje przeciw bratu, a dzieci podnoszą rękę na rodziców.
Widać, że lada chwila świat spłonie. Tylko że coś w systemie nie zaskoczyło.
Generalnie, zasadniczo i pobieżnie: zamiast bomby termojądrowej wychodzi
fajerwerk. Bo ludzi jest dużo za dużo, o wiele więcej, niż gdy święty Jan
spisywał ostatnie wersety swego dzieła. Technologia poszła mocno naprzód, więc
przed rydwanem jeźdźca Apokalipsy można uciec, pedałując na rowerze. O dziwo, w
ogóle nikt nie chce umierać, nawet jeśli plakaty i ulotki reklamowe obiecują
Życie Wieczne w jaskrawych barwach pasteli. I tak to zostaje - na wpół
rozbabrana Apokalipsa.
W końcu ktoś na
Górze decyduje, że trzeba ten burdel ogarnąć. Powołani zostają do życia
Aniołowie Apokryficzni. Postawione zostaje przed nimi proste zadanie: jak
najszybciej i najskuteczniej rozporządzić masą upadłościową, w którą zamieniła
się nasza Ziemia. Mają dokonać inwentaryzacji, zdecydować co zrobić ze stanem
zastanym, zlikwidować środki trwałe, upłynnić aktywa, wymieść brudy, zgasić
światło i oddać klucz na portierni. Co robią Apokryficzni, przez ludzi
wymyśleni, przez ludzi napisani i myślący częściowo jak ludzie? Najkrócej
mówiąc decydują, że mają to w dupie. Że nie mają kompetencji i im się nie chce.
Zwalają czarną robotę na ludzi. Na ziemię zstępują Komornicy.
Książkę dostałam w prezencie
na urodziny od brata, więc nie mogłam jej nie przeczytać. O autorze słyszałam,
ale nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z jego twórczością.
Głównym bohaterem jest Ezekiel
Siódmy – dla przyjaciół Zek. Mężczyzna jest Komornikiem – czyli w skrócie,
płatnym mordercą na usługach Góry. Ezekiel nie obawia się użyć swojego miecza,
a wręcz czasami to uwielbia. Komornik po stracie swojej rodziny wie, że nie ma
nic do stracenia. Muszę przyznać, że czytając miałam wrażenie, że jest to męski
świat, gdyż dominują w niej właśnie męskie postacie, a brakowało mi trochę
kobiecych – co prawda pojawiają się, ale bardzo rzadko.
Autor wykreował bardzo mroczny
świat, który z łatwością można sobie wyobrazić, gdyż pozwalają na to barwne
opisy. Dobrym pomysłem było nie podawanie żadnych nazw miast i ulic, przez co ma się wrażenie, że akcja może mieć miejsce nawet w naszym miejscu zamieszkania. Powieść jest specyficzna, ale nie zbyt oryginalna, gdyż motyw złych
aniołów pojawiał się w kilku książkach Fragmentami miałam wrażenie, że czytam
powieść Susan Ee „Angelfall” – to przez zawarcie w „Komorniku” fantastycznych
postaci, m. in. Skorpionów (które właśnie pojawiły się w powieści pani Ee). Niektórych
może odrzucić język powieści, gdyż Michał Gołkowski nie obawia się użycia
wszelkiego rodzaju przekleństw. Czytając można się również pośmiać – zwłaszcza
przez dialogi pomiędzy bohaterami.
Podsumowując, książka nie
wypada źle, a nawet mi się podobała. Jeśli pojawi się drugi tom, to pewnie po
niego sięgnę.
Moja ocena: 4-/6
Tytuł: Komornik
Seria: Komornik
#1
Autor: Michał Gołkowski
Premiera: 8.03.2016r.
Ilość stron: 504
Wydawca: Wydawnictwo Fabryka
Słów
Cena: 39,90 zł
Recenzja bierze udział w
wyzwaniach: Czytam fantastykę, Czytam Opasłe Tomiska 2016.
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń